W 2016 r zachorowałam na nowotwór jajnika…Było upalne, czerwcowe lato.
Umówiłam się do szpitala na zabieg usunięcia torbieli na jajniku.
Diagnoza okazała się okrutna – nowotwór złośliwy jajnika. Nie potrafię przypomnieć, co wtedy myślałam. To było takie nierealne. Jak to – ja? Potem był strach, ból związany z leczeniem i płacz, gdy mąż golił mi głowę przed kolejną chemią. Miesiące ciągnęły się w nieskończoność. Zwykłe, codzienne czynności jak spacer, zakupy okazały się poza moim zasięgiem. Przez cały ten czas byli przy mnie bliscy: mąż, przyjaciele, rodzina i znajomi, którzy starali się mimo wszystko stworzyć namiastkę normalności.
Opłaciło się!!! Rak odpuścił. Powoli wróciłam do normalnego życia, a choroba przyniosła mi znajomości z wieloma ludźmi, wspaniałymi ludźmi zarówno z sąsiednich szpitalnych łóżek jak i personelu szpitalnego i lekarzy. Teraz cenię sobie każdą chwilę i myślę, że zawsze warto mieć nadzieję i wiarę
że wszystko będzie dobrze.
że wszystko będzie dobrze.