Edyta

Historia mojej choroby zaczęła się na wizycie kontrolnej po urodzeniu czwartego dziecka. “Ma pani jakąś torbiel na jajniku” usłyszałam. Droga była długa. Pomyślałam, że to tylko torbiel, dam radę, nie zostawię Małej bez mamy, w momencie, gdy tak jestem jej niezbędna.

Zaczęłam zagłębiać się w różne naturalne metody, w międzyczasie inni lekarze uznali, że to chyba mięśniak i jeszcze wiele się działo… Skończyło się operacją.  Dużo później diagnozą: nowotwór jajnika- rozrodczak. Kolejna  informacja, że mogę nie przeżyć operacji, następnie, że mogę nie przeżyć chemioterapii. Byłam karmiona dożylnie, byłam wykończona, moje nerki nie pracowały jak trzeba. Jednak przeżyłam, choć momentami wcale nie chciałam.  Nadal jestem z Wami – to chyba po coś 🙂

Lekarka od rehabilitacji wspomniała o Stowarzyszeniu Eurydyki. Zaczęłam uczestniczyć na miarę możliwości w ich działaniach i to był strzał w 10. One też przez to przeszły, one też chcą żyć najlepiej, jak to możliwe, chcą obdarowywać się nadzieją, wspólnym robieniem ważnych rzeczy. Bo każdy dzień jest ważny. Dziękuję, że jesteście.

Skip to content